piątek, 19 kwietnia 2013

Aktualizacja włosowa - kwiecień ;)



Aktualizację włosową Wam niosę :)




PS. Kolor moich włosów w rzeczywistości jest o wiele bardziej nasycony - nie wiem, dlaczego blogger robi sobie ze mnie żarty, wybaczcie :)

Od połowy marca do teraz moim włosom nie było najłatwiej - z powodu ciągłego zabiegania - musiałam myć włosy wieczorami, co oznaczało, że nie wiązałam włosów na noc w warkocz, ponieważ obawiałam się ich odkształcania. Podobno satynowa poszewka jak i umiarkowane wiercenie w nocy ;) powinno być sprzymierzeńcem włosów, ale widzę, że włosy wyglądają gorzej. Może powodem jest ocieranie się o poduszkę, może zimowy marzec, może za dużo eksperymentów w pielęgnacji. Mam kilka swoich hitów, o których mogłyście przeczytać w poście o MOJEJ PIELĘGNACJI, ale nadal poszukuję ideałów, więc eksperymenty i jeszcze raz eksperymenty.

Mam wrażenie, że aktualnie włosy są mniej nawilżone, nieco zmęczone i wymagają podcięcia. Na początku maja wybieram się do mojej zaufanej fryzjerki na małe podcięcie. Mają także za sobą nieudaną koloryzację - w skrócie mówiąc podczas farbowania Goldwellem R-max moje odrosty zrobiły się rude, a w tej chwili po kilku myciach w zasadzie nie widać, żebym w ogóle farbowała włosy.


Dlatego niedługo czeka je ponowna koloryzacja (tak, wiem, że katuję swoje włosy, ale nie mogę chodzić z prawie 2-centrymetrowymi odrostami), prawdopodobnie przyciemnię kolor, by jeszcze bardziej się wyrównał.


Dzisiaj sprawiłam sobie i moim włosom (mam nadzieję) przyjemność i kupiłam szczotkę The Body Shop. Przez ostatni czas myślałam o kupnie Tangle Teezer, ale zawahałam się na rzecz tej szczotki. Po miesięcznych testach na pewno pojawi się jej recenzja.


Pozdrawiam,

gina genius

czwartek, 18 kwietnia 2013

Denko marcowo-kwietniowe


"Denkowanie" nie jest moją mocną stroną, jednak teraz nieco udało mi się tego nazbierać :) Będą to mini-recenzje, może się Wam przydadzą, gdy będziecie rozważały zakup któregoś z tych produktów.

No to lecimy!





1) żel pod prysznic The Body Shop z serii earth lovers - mój zapach to gruszka i trawa cytrynowa. Bardzo ciekawe i świeże połączenie. Wybrałam go ze względu na zapach i naturalne składniki. Jak dla mnie konsystencja okazała się problemem, bo był taki mało kremowy, bardziej... jak olej. Do tego, co ciekawe i nie mam pojęcia, dlaczego tak jest - był bardzo zimny i z tego powodu nie był miły w użyciu. Nie rozumiem tego, bo w łazience mam ciepło i wszystkie kosmetyki, których używam są temperatury pokojowej... Cóż. NIE KUPIĘ PONOWNIE

2) żel do mycia twarzy La Roche Posay Effaclar - mój ulubieniec. Skutecznie i delikatnie oczyszcza, skóra jest po nim promienna, gładka. 200 ml, a w moim przypadku bardzo wydajny - używałam go 4 miesiące. KUPIĘ PONOWNIE

3) intensywne serum antycellulitowe Bielenda - ten konkretnie miał sobie poradzić z rozstępami. Mam ich trochę na brzuchu, ponieważ często chudłam i tyłam jako nastolatka. Moim zdaniem ten produkt to totalny BUBEL. Nie robi nic ze skórą. Jedyny plus za ładny zapach i dobre wchłanianie. O wiele lepsze działanie miał krem również z Bielendy na rozstępy dla kobiet w ciąży. Myślałam, że działanie tego będzie silniejsze... Niestety nie. NIE KUPIĘ PONOWNIE

4) serum do biustu Nivelazione Farmona - tutaj również lekkie rozczarowanie. Wiele się naczytałam w Internecie o tym produkcie, jest bardzo chwalony. Używałam go przez miesiąc 2 razy dziennie. Nieco uelastycznił biust, jest minimalna różnica na plus w jędrności, ale po odstawieniu... efekt znika natychmiastowo. Nie spełnił moich oczekiwań, ale BYĆ MOŻE KUPIĘ PONOWNIE.

5) żel pod prysznic o zapachu papayi - przepiękny zapach! Naturalny miąższ z papayi, bardzo nawilżający żel. Przyjemnie mi się go stosowało i naprawdę pielęgnował skórę. Dostępny w Hebe. KUPIĘ PONOWNIE

6) peeling Bielenda o zapachu granatu - cudowny! Pięknie pachnie, świetnie wygładza i zostawia na ciele połyskujące drobinki. Dosyć mało wydajny, ale i tak KUPIĘ PONOWNIE

7) olej ze słodkich migdałów - olej, o którym już pisałam na blogu. Był ze mną od początku włosomaniactwa. Na początku nie odczuwałam jego działania, ale doceniłam przy olejowaniu na odżywkę lub dodawając go do masek. Świetnie działał również na rozstępy. Jak trochę potestuję inne oleje to z pewnością KUPIĘ PONOWNIE.

8) antyperspirant w sztyfcie Lady Speed Stick - wersja orchard blossom. Lubię, piękny zapach, dobra ochrona. KUPIĘ PONOWNIE

9) mydło do rąk Tesco Luxury - opakowanie jest mało "luxury", ale kupiłam ze względu na niesamowity zapach dzikiej piwonii i granatu. Polecam! BYĆ MOŻE KUPIĘ PONOWNIE

10) podkład Golden Rose - początkowo byłam zachwycona kremową konsystencją, dobrym kryciem, jednak pod wpływem czasu podkład bardzo mnie wysuszał, eksponował suche skórki i nie wyglądało to dobrze. Fajnie sprawdza się jako baza do powiek i tak go używałam. NIE KUPIĘ PONOWNIE.

11) podkład Inglot - dotychczas mój ulubiony podkład. Ładnie matuje, ale nie jest ciężki, długo utrzymuje się na twarzy. Może nie jest bardzo wydajny i opakowanie może ładne, ale trudno wydobyć z niego resztkę produktu, który nieco ciemnieje przy końcu opakowania. Ale nie znalazłam do tej pory nic lepszego w tej cenie, więc KUPIĘ PONOWNIE.

Miałyście któreś z tych produktów? Zgadzacie się z moimi opiniami?

Pozdrawiam,

gina genius

sobota, 13 kwietnia 2013

(Dwu)Miesięczna kuracja Calcium Pantothenicum


Dzisiaj miało być denko, jednak zjawiam się u Was z moimi wrażeniami na temat modnego bardzo wśród włosomaniaczek leku Calcium Pantotheicum.


Co to jest?

Jedna tabletka CP zawiera 100 mg wapnia pantotenianu. Zaleca się branie tego leku w uzupełnieniu niedoborów kwasu pantotenowego w organizmie. Wpływa na regenerację skóry, włosów i paznokci.

Jak długo, ile?

Przyjmowałam po 4 tabletki dziennie (2 rano i 2 wieczorem), w sumie przyjęłam 3 opakowania po 50 sztuk. Kuracja trwała prawie 2 miesiące, jednak nie dokumentowałam jej zdjęciami i zdarzało mi się zapominać o ich przyjmowaniu, dlatego ocenię wpływ tych tabletek na mnie w ciągu ostatniego miesiąca, kiedy brałam je systematycznie.

Działanie?

Systematyczną kurację rozpoczęłam dokładnie w dniu farbowania włosów, tj.  14. marca. Szczególnie interesował mnie wpływ tego leku na włosy, a konkretnie na porost. I tutaj niestety się rozczarowałam... Wydaje mi się, że nic a nic nie przyspieszyły porostu. Jeśli mowa o wzmocnieniu także nic pozytywnego nie odnotowałam. Zależało mi również na poprawie stanu paznokci. Po odżywce Eveline bardzo łamią się i kruszą. Tutaj minimalnie CP mogło wpłynąć na ich lepszy wygląd. Bałam się wysypu niespodzianek na twarzy, ale na szczęście nic takiego się nie stało.




Podsumowanie?

Na pewno dam im drugą szansę, jednak nie będę liczyła na wielki przyrost. Do tej pory do przyrostu większego niż 1 cm na miesiąc przyczynił się tylko Jantar, zatem w maju nastąpi powrót do tej wcierki :)

Jak widzicie - mam już odrosty - dzisiaj farbuję i myślę, że dziś lub jutro na blogu pojawi się o tym post. Niestety jest to nieco utrudnione, ponieważ mam wrażenie, że kolor na zdjęciach wygląda inaczej na moim komputerze, inaczej w Photoshopie, a inaczej już po wstawieniu na bloga, ale cóż - może będzie widoczna różnica ;)

Pozdrawiam,

gina genius





 

 



czwartek, 11 kwietnia 2013

Haul + wymiana + ban na zakupy włosowe!

Witajcie,

dzisiaj post z serii tych o zakupach, które wszyscy kochamy. Włosomaniaczki, które regularnie odwiedzają różne blogi - zwłaszcza. ;-) Chyba wszystkie wiemy, co mam na myśli - nieskończone wishlisty, podupadający budżet, półki łazienkowe uginające się od kosmetyków ;)))

Czas to zmienić!

Co możemy zrobić? 


Pierwszy z moich pomysłów co prawda nie pomniejszy Waszej "kolekcji" kosmetyków, ale może okazać się świetną zabawą i szansą na wypróbowanie nowych kosmetyków. Mianowicie? WYMIANA!

Taką kreatywną wymianę poczyniłam z inną blogerką, o której już tutaj wspominałam - z Czerwonowłosą. Ja wysłałam jej kosmetyki, które:
a) nie sprawdziły się u mnie, a są polecane na blogach
b) były na wykończeniu i chciałam, by je wypróbowała, bo bardzo je lubię
c) kosmetyki, które już mi się znudziły i nie robiły efektu "wow"

W zamian dostałam (zdjęcie poglądowe, proszę czytać ;)):

  • farbę do włosów Goldwell Tophic Effects Rmax
  • próbkę szamponu i odżywki do włosów farbowanych John Frieda
  • próbki szamponów Biovax
  • próbkę maski Biovax do włosów zniszczonych
  • próbkę maski Kallos Argan
  • maskę Ziaji intensywna odbudowa
  • urocze zawiniątko z czymś do robienia duuużej piany :D
Z tego miejsca bardzo za te produkty dziękuję, będę testować i testować i testować.


W tym miesiącu starałam się bardzo rezolutnie kierować swoimi zakupami kosmetycznymi, nie wiem, na ile mi się to udało, ale kupiłam:



1) serum do biustu Efektima Push-Up - zakup planowany, co miesiąc testuję inne serum, to chyba zostanie ze mną na dłużej, można spodziewać się recenzji, cena ok. 25 zł
2) serum regenerujące do rąk Evree - pierwsze wrażenie raczej kiepskie, słabo się wchłania i nie za ładnie pachnie, dobre nawilżenie. cena ok. 6 zł
3) tonik łagodzący La Roche Posay - jedna z moich ulubionych firm. Tonik był raczej rzadkością w mojej pielęgnacji twarzy, ale... SKUSIŁA MNIE PROMOCJA! Przeceniony z 56 zł na 12 zł... Kto by nie kupił? ;) Pięknie pachnie, działanie ocenię z czasem.
4) kuracja wzmacniająca Joanny Rzepa - intensywnie wcieram :) cena ok. 8 zł
5) fluid matujący BeBeauty z Biedronki - chciałam nieco zaoszczędzić w tym miesiącu na podkładzie i spróbować czegoś nowego - na razie nie zawiodłam się. Za taką cenę, czyli 9,99 zł - nie można narzekać. ;)
6) maska Alterra granat i aloes - moja ulubienica, kupiona w czasie promocji w Rossmannie za 7 zł.
7) eyeliner Bell - super super super - tania, dobra rzecz, cały dzień trzyma intensywność, nie rozmazuje się, cena ok. 10 zł
8) olej avocado - następca tego ze słodkich migdałów, cena ok. 20 zł
9) odżywka do włosów farbowanych Yves Rocher - kupiona trochę na siłę, ponieważ była promocja, że gdy kupię cokolwiek dostanę żel pod prysznic w prezencie, także dwie pieczenie na jednym ogniu. Cena ok 11 zł
10) peelingi BeBeauty - obiegłam 5 Biedronek i w końcu mam. :) Borówka pachnie octem, ale winogrono zapowiada się dobrze. Ładnie wygładza. :)

Dlaczego zakładam sobie ban na zakupy?

Ponieważ kosmetyków jest za dużo! W ramach akcji denko chcę je wykończyć :) Jedno z moich denek pojawi się jutro na blogu. Muszę oszczędzać na wakacje. Ban dotyczy zakupów włosowych, ale też tych kosmetycznych, które nie są konieczne. Chcę, żeby ban potrwał do wakacji. Pisząc o tym na blogu, myślę, że będzie mi łatwiej tego przestrzegać. Trzymajcie kciuki :)

O czym będą kolejne posty?

  • jutro pojawi się lutowo-marcowe denko
  • już niedługo pojawi się mój post po miesięcznej kuracji z CP - podzielę się swoimi wrażeniami
  • czeka mnie również farbowanie
  • pod koniec kwietnia - aktualizacja włosowa
  • a dalej... zobaczymy :)

 

Pozdrawiam serdecznie, 

gina genius

niedziela, 7 kwietnia 2013

Moja pielęgnacja

Tak, jak obiecywałam w poprzednim poście - dzisiaj przedstawię Wam temat mojej pielęgnacji włosów. Produktów nie jest dużo, ponieważ wybrałam te, które używam najczęściej i które najlepiej się u mnie sprawdziły.

Szampony:


 Jeśli chodzi o mycie włosów - myję je codziennie lub co drugi dzień. Stosuję metodę OMO. Oto szampony, których używam najczęściej:

- szampon Yes To Carrots  - szampon z sokiem z marchwi, z mikroelementami i minerałami z Morza Martwego, 99,4 % naturalnych składników, dla mnie jest to delikatny szampon do codziennego stosowania, nie zawiera SLS ani parabenów, całkiem dobrze się pieni, ze zmyciem olejów ma jednak nieco problemów.
- szampon żurawinowy Barwa - mój ulubiony "oczyszczacz", świetnie się pieni, dobrze oczyszcza, ładnie pachnie, w moim przypadku nie zwiększa objętości, tak, jak to jest obiecane na opakowaniu, ale lubię za niską cenę i dobrą jakość.

Odżywki:




Odżywki jako takie rzadko pojawiają się w mojej pielęgnacji solo. Raczej wolę stosować je do metody olejowania na odżywkę lub zostawiać je na głowie na nieco dłużej, jak maskę. Aktualnie stosuję:

- odżywka Yes To Carrots - w duecie z szamponem działa cuda. Włosy są po niej gładkie, lekkie, bardzo miłe w dotyku. Idealnie sprawdza mi się ona w duecie z olejem ze słodkich migdałów.
- odżywka Naturia b/s - używam od niedawna, efekt nie jest spektakularny, ale nieco wygładza moje włosy z tendencją do puszenia i przy okazji pięknie pachnie.

 Maski:


Mam wrażenie, że maski są najważniejszą częścią mojej pielęgnacji. W maskach cenię sobie nawilżenie, efekt wygładzenia. Stosuję je praktycznie po każdym myciu na 15-30 minut, w zależności od czasu. Moimi absolutnymi faworytami są:

- maska Alterra Granat i Aloes - to już chyba moje czwarte opakowanie. Zapewnia mi idealne nawilżenie, bez efektu obciążenia. Nakładam ją też czasem jako odżywkę.
- maska Anti-Age Organique - niedawne odkrycie. Ma wspaniały skład, który robi na głowie cuda. Jeśli jeszcze nie próbowałyście - polecam gorąco. Mimo wysokiej ceny. Jej winogronowy zapach pozostaje długo na włosach i w całej łazience ;)

 Oleje:


Moja przygoda z olejami nie zaczęła się najlepiej. Kupiłam najpierw olej rycynowy. Jako laik w dziedzinie włosów oczywiście dawałam za dużo oleju na włosy, a rycynowy ze względu na swoją gęstość był potwornie trudny do zmycia. Katowałam więc włosy szamponem z SLS, myjąc je nawet 3 razy. Później był olej ze słodkich migdałów. Byłam rozczarowana brakiem jakichkolwiek rezultatów. Dopiero po licznych eksperymentach zobaczyłam, że moje włosy lubią podgrzany wcześniej olej oraz nie lubią długiego trzymania oleju na włosach (np. na noc), w moim przypadku pól godziny daje najlepsze efekty. Obecnie duża butelka oleju ze słodkich migdałów jest na wykończeniu, więc dołączył do nich olej avocado, który dopiero testuję. Rycynowy natomiast uzywam sporadycznie jako dodatek do masek lub na skalp.

Ochrona:



Nad ochroną włosów muszę zdecydowanie popracować i poszukać swoich ulubieńców.

- balsam termoochrony L'oreal Hot Style - docelowo używa się go do prostownicy, jednak u mnie pełni rolę ochrony przy suszarce do włosów, z której używania niestety nie mogę zrezygnować - często myję włosy rano, a poza tym przy naturalnym wyschnięciu moje włosy stają się jednym wielkim sianem. Sprawdza się u mnie świetnie.
- balsam na zniszczone końcówki Yves Rocher - używam, tylko wierząc w jego dobre działanie, ponieważ nie zauważyłam, by robił cokolwiek poza tym, że ładnie pachnie ;)
- serum na końcówki Biovax L'biotica A+E - również lekkie rozczarowanie. Mam wrażenie, że nic nie robi z moimi włosami. Nawet jedna kropla produktu potrafi przetłuścić mi włosy.
Nadal poszukuję czegoś do zabezpieczania końcówek. Chcę teraz spróbować sławnego jedwabiu CHI. A może polecicie mi coś innego?

Inne:



W kwestii suplementów jestem raczej oszczędna, ponieważ zależy mi na tym, by dostrzec, co tak naprawdę mi pomaga. Wcześniej przez 2 miesiące stosowałam słynną wcierkę Jantar - zauważyłam przyrost 2 cm w miesiąc, co jest dla mnie sporym osiągnięciem oraz wiele baby-hair. Aktualnie zdecydowałam się na:

- kurację wzmacniającą Joanny Rzepa - stosuję dopiero od 2 dni - swoimi przemyśleniami podzielę się na blogu w odpowiednim czasie.
- tran w kapsułkach - nie oczekuję tutaj wielkiego wpływu na włosy, przyjmuję już drugi miesiąc.
- Calcium Pantothenicum - stosuję 3 tygodnie, w kwestii przyrostu niewiele chyba zdziałało, ale mam zamiar kontynuować jego przyjmowanie i później podsumować efekty.
- suchy szampon Batiste - ratuje mnie w sytuacjach drugodniowych włosów, sprawdza się świetnie. :)

To chyba tyle. Może którejś z Was podobne produkty przypadły do gustu? Jeśli tak, podzielcie się ze mną wiedzą, co innego zdało u Was egzamin - jest wielka szansa, że mi także te produkty by się spodobały. Jednym z celów założenia tego bloga jest znalezienie tzw. "włosowej siostry". ;)

Pozdrawiam i życzę miłego końca weekendu,

gina genius

 

 

 





sobota, 6 kwietnia 2013

Prawie pół roku od rozpoczęcia włosomaniactwa


Dzisiaj pokażę Wam, co wydarzyło się w mojej włosowej historii od czasu rozpoczęcia świadomej pielęgnacji. Nie będzie to typowa MHW, bo taką solidną chciałabym przedstawić innym, gdy już będzie się czym pochwalić. :)

W listopadzie 2012 roku zdecydowałam się po raz pierwszy od czasów podstawówki wycieniować włosy u fryzjera. Zawsze były ścinane na prosto lub "na boba". Wtedy codziennie katowałam je prostownicą, by były idealnie proste, choć moje włosy są PROSTE. To niesamowite, ale spotykam się z tym wielokrotnie - czy Wy też znacie dziewczyny, które prostują proste włosy? Ten paradoks wydaje się niezrozumiany, ale w moim przypadku wynikało to z tego, że moje włosy były suche, niesamowicie się puszyły, bez prostowania wyglądały jak kupka nieszczęścia. Prostowanie dawało im fałszywy "dobry" wygląd.

To cieniowanie miało pomóc w odstawieniu prostownicy. Po wyjściu od fryzjera - klasyka, super włosy, lekko się zawijały, po kolejnym myciu niestety dramat. Wtedy szybka decyzja o kupieniu bardziej profesjonalnej prostownicy, by tak nie niszczyć włosów. I do tego wszystkiego dekoloryzacja, po której wyglądałam tak:


Połamane, przesuszone końce. I tak na to poszła farba Allwaves G.P., a to efekt końcowy, włosy oczywiście wyprostowane:


Od tamtego momentu przeczytałam mnóstwo blogów, kupiłam sporo kosmetyków (ach, te błędy początkującej ;)), zaczęłam olejować włosy, odstawiłam prostownicę, wiele się zmieniło w mojej pielęgnacji, która kiedyś ograniczała się do szamponu i odżywki. I tak przez te kilka miesięcy zobaczyłam, co służy, a co nie. Jednak nadal poszukuję. Moim celem są przede wszystkim zdrowe włosy, choć marzę również o tym, by były długie. :)

Tak, jak inne blogerki, robiłam sama dla siebie co miesiąc zdjęcia swoich włosów, by móc porównać ich stan i długość.


W tym czasie byłam u fryzjera w styczniu i podcięłam 3 centymetry, dążę do wyrównania całości. Pod koniec kwietnia planuję kolejne cięcie. Już nie uciekam od fryzjerów, jak dawniej ;)

A co sprawiło, że moje włosy "odżyły"? Jutro opublikuję nowy post, w którym dokładnie opiszę moją pielęgnację. :)

Pozdrawiam,

gina genius



Pierwszy post - oto początek


Prawie każdy rozpoczyna swoje blogowanie od wyjaśnienia, dlaczego taki blog w ogóle powstał. I u mnie nie będzie wyjątku ;)

 


 

Kto?



 Mam na imię Ola, jestem studentką fotografii w PWSFTviT, wesołą, acz spokojną dziewczyną, która rozpoczyna swoją przygodę z tzw. włosomaniactwem. :)


 

 

 

Co, kiedy i jak?


Moja świadoma pielęgnacja włosów rozpoczęła się od listopada 2012 roku. Standardowo - włosy w stanie rozsypki, wielki przesusz, brak pomysłu na kolor i fryzurę. Wtedy co przychodzi do głowy? No tak, Internet! 
I Wizaż oczywiście. W tamtym czasie marzyły mi się rude włosy, a miałam swoje prawie czarne, od 8 lat farbowane na bardzo ciemne brązy. Rudy nie wychodził, dekoloryzacja w zaciszu domowym nie satysfakcjonowała. Wtedy doszło do mnie, że zdecydowanie łatwiej postawić na czerwień, w której się wówczas zakochałam. 
I tak najpierw temat czerwonowłosych na Wizażu, tam wpadłam na posty właścicielki bloga Kosmetyczka Czerwonowłosej, która bardzo mi pomogła i u której (pod podanym linkiem) przeczytać możecie przebieg mojej przemiany z ciemnego brązu na czerwień, która od tamtej pory znacznie ewoluowała.
Rozpoczęcie włosomaniactwa od dekoloryzacji? Jak widać - tak! ;)

O czym?


Ten blog będzie opisem moich włosowych "przeżyć", swojego rodzaju pamiętnikiem, który pozwoli mi lepiej uporządkować swoje myśli. Można spodziewać się recenzji kosmetyków, opisów farbowania, małych hauli, planów pielęgnacji, wszystkiego, co moich włosów dotyczy. Należę do osób, które muszą wszystko zapisywać, by w ogóle odnaleźć się w otaczającym je świecie ;)

Dla kogo?

Dla wszystkich, których to zainteresuje. ;)


Pozdrawiam,

 gina genius